The Elder Scrolls IV - Oblivion.

Jak już sama nazwa sugeruje, jest to czwarta część serii gier o Pradawnych Zwojach. Wydana przez Bethesda Studios 20.03, w 2006 roku, po ponad 4 latach od ostatniej części, Morrowinda (premiera 2002 roku). Wydane zostały też wersje gry na PlayStation 3 i Xboxa 360. Jej akcja rozgrywa się na prowincji Cyrodiil - w sercu i stolicy Tamriel. Podobnie zresztą jak ostatnio - na początku jesteśmy szeregowym więźniem, a o swojej przyszłości nie wiemy praktycznie nic. Ale, po zawiązaniu akcji, rozgrywka przybiera tempa, a całokształt krystalizuje się - niedobrze dzieje się w cesarstwie. Cesarz Uriel Septim VII ginie z rąk zabójców, zaś na terenie całej prowincji otwierają się wrota do nowego planu - Otchłani, zresztą na polecenie złego bóstwa Mehrunesa Dagona. I to właśnie pokonanie jego oraz jego sił jest głównym celem gry. W międzyczasie wypadałoby jednak odnaleźć godnego następcę tronu cesarskiego, wyszkolić go, pozamykać wrota do Otchłani oraz stoczyć z bóstwem finałową walkę (wreszcie).

Ale to tylko gra pod względem fabuły. Pozostały jeszcze inne elementy. Pod względem graficznym - no cóż, ale w 2006 roku mało było gier, które przodowały pod tym względem. Oblivion jednak wyznaczał nowe standardy. Integrując
Havoka (silnik fizyczny) i
SpeedTree (engine odpowiedzialny za roślinność) zbliżał się ku większemu realizmowi, będąc jednocześnie kamieniem milowym w historii gier. Całość, co można wywnioskować na podstawie screenów - nawet do dziś jakoś się prezentuje, choć niektórzy zarzucają grze przesłodzenie. Cóż, kwestia gustu.
Jeżeli wyliczając stronę techniczną, nie można zapomnieć o innych elementach. Mianowicie - system dialogów. Pod względem samej rozmowy jest przyzwoicie, trochę gorzej z oknem perswazji. NPC zachowują się znośnie, za ich AI w stanie pokojowym odpowiada
RadiantAI, autorska technologia Bethesdy. I tutaj jest całkiem dobrze - ludzie żyją jakby swoim własnym życiem (w uproszczeniu, ale jednak). Za to AI towarzyszy podczas walki zupełnie szwankuje, wpychają się pod miecz, uciekają w najmniej odpowiednim momencie, itp... Ten element zdecydowanie się twórcom nie udał.
Warto nadmienić tutaj najważniejszy składnik, z punktu widzenia serii - społeczność modderską, jak i same modyfikacje. W żadnych innych produkcjach (może prócz gier Valve) nie jest tak rozbudowana i rozwijająca się. Obecnie istnieją modyfikacje, nieoficjalne patche poprawiające wiele elementów, których twórcy już nie dorobili. Oczywiście, są też tysiące innych modów, o znacznie mniejszym obszarze działania, ale umilające grę. Pojawiają się nowe domy dla gracza, nowe postacie, questy, kampanie, gildie, tereny, miasta, towarzysze, itd... Podobnie zresztą, jak było w przypadku Morrowinda, to właśnie ten składnik zapewni grze długie życie po premierze. Pluginy są tworzone do dziś, i pewnie jeszcze długo będą, niezależnie od wydania The Elder Scrolls V, Skyrim.

Gra doczekała się 2 dodatków, pierwszy
Knights of the Nine (Rycerze Dziewiątki - wydany 21.11.2006) grupuje w sobie kilka płatnych DLC (m.in. obecnie niesławne Kropierze, lub sławne Frostcrag Spire) i jedną kampanię, w której wyniku możemy stać się tytułowym Paladynem Dziewiątki. Został oceniony dosyć średnio na rynku.

Drugi dodatek,
Shivering Isles (Drżące Wyspy - wydany 27.03.2007), to już zupełnie co innego. Dodaje do świata gry całą wyspę, wraz z jej władcą, Sheogorathem, mieszkańcami i własnymi problemami. Duży, przyjęty już cieplej na rynku, doczekał się również gamy dodatków i dobrych ocen.
Czy Oblivion jest grą naprawdę wartą spędzonego czasu? Podsumowują to oceny znanych serwisów i magazynów branżowych:
- Nagrody Best of the E3.
- CD-Action, ocena 10/10
- Click, ocena 5/6